wtorek, 23 sierpnia 2016

Kontakt


 ***

skype beatael88

ul. J. Narońskiego 9/11

12-100 Szczytno, Warmińsko - Mazurskie

tel.kom. 694 383 941

***





sobota, 30 lipca 2016

Subtelność... Piękna... Przejście do świata uczuć, a nie spożywanie mięsa...

Sens całego tytułu zawiera się z znaczeniu... Subtelność piękna wewnętrznego jako pryzmat... czyli przejście do świata uczuć, a nie spożywanie mięsa...

Nieraz słyszę o tym co to jest piękno, a nawet poziomy w rozwoju duchowym. Tak słucham i słucham... a nadziwić się jednak nie mogę jak to człowiek potrafi się sam sprytnie oszukiwać by jednak wyjść na ,,swoje", ale... czy na swoje...? Czy to umysł stał się nieludzki... czy spiętrzają się blokady nawarstwione poprzez tysiąclecia w człowieku... i pozostaje mu tylko błędne koło... Ludziom wiele się zdążyło pogmatwać na przestrzeni wielu stuleci. Zbyt wiele w tym spekulacji i metod intelektualnych.

Wysoki poziom duchowy u istoty ludzkiej to taki, gdzie największą rolę odgrywa piękno wewnętrzne, a nie zewnętrzne. Nie zawsze piękno wewnętrzne, które przełożyło się na piękno zewnętrzne jest rozpoznawalne...
Bowiem nauczyliśmy się w naszej częściowo skostniałej cywilizacji stereotypowego pojmowania piękna, kiedyś ktoś powiedział, stworzył proporcje i teraz można tylko powtarzać jak w błędnym kole dogmatów. Kreatorzy wyglądu... i wartości mogą stać się toksyczni jeśli... nie przejdą przez pryzmat złożony z subtelnych wartości związanych z wrażliwością i współodczuwaniem, czuciem a... nawet wzruszeniem co za tym idzie... wyczuciem prawdziwego smaku i taktu... konkludując przez pryzmat umiejętności postawienia się w czyimś położeniu...

W każdej epoce inne wartości piękna były rozumiane jako piękno i inaczej przerabiane, zresztą dotyczyły najczęściej piękna zewnętrznego... i powierzchownego.
Wartości piękna wewnętrznego nie zawsze były dobrze pojmowane bo nie przerobione były wartości związane z czuciem, wrażliwością, wzruszeniem, subtelnością, zrozumieniem innej istoty ludzkiej, a co tu mówić jeszcze o świecie zwierząt... Jak ktoś akceptuje torturowanie, jedzenie najbliższych zwierząt, które wyhodował, może zrozumieć (mieć wgląd) w najwyższe wartości subtelności, czy właściwie może rozumieć współodczuwanie i dojść do pojmowania piękna w swej wewnętrznej istocie może w pełni pokochać siebie wewnątrz, kiedy sam jest przyczyną strachu i zagłady innych istot... Nie jest to do końca możliwe. Pozostaje w człowieku jakaś rysa nie zgłębiona bo niezrozumiała dla niego samego..., ból wewnętrzny wzmagający chęć oczyszczenia się... Taka osoba nie wzniesie się na szczyty zrozumienia subtelności zawartych w pięknie, które istnieje wewnątrz naszych jaźni i duszy... Człowiek może być niepełnosprawny, wyglądać inaczej od innych itp. a jednocześnie może być istotą najpiękniejszą i najsubtelniejszą, jeśli poprzez swoją wrażliwość wyczuwa nietakt, i niezręczność sytuacji by komuś ,,dokopać", czuje i wyczuwa wewnątrz, iż zjedzenie zwierzęcia będzie mu wewnątrz ciążyło i zabijało wewnętrzne piękno duszy i z tego powodu... nie spożywa mięsa. Nie dla korzyści, że się rozwinie duchowo bo to już podchodzi pod samo manipulację, ale dlatego, iż wyczuwa niewłaściwość... pewnych sytuacji.

Dlatego trudno dziś rozpoznać istoty prawdziwie uduchowione, one są nierozpoznawalne. Nie rozpoznasz istoty najpiękniejszej w swej istocie po wyglądzie, bo wygląd to właśnie próba dla Twojej duszy, dla Twojego człowieczeństwa Istoto, Ziemianinie... czy właściwie... rozumiesz istotę prawdziwego piękna i rozwoju duchowego.
Dlatego niewielu może przejść przez te ,,ucho igielne" ale dla każdego zaistnieje szansa kiedy się obudzi ze śpiączki tysiącleci czasu... Wszechświat jest bardzo złożony i dobrze urządzony, dla każdego przyjdzie nadzieja na przebudzenie ku zrozumieniu istoty rzeczy, jeśli nie teraz to może w przyszłym wcieleniu...

Bo istota samego piękna najpiękniejszego z możliwych(tkwiącego właśnie wewnątrz, a nie na zewnątrz) jest nie do opisania, ponieważ jeśli się ujrzy to piękno oczami duszy... poprzez okno jak przez pryzmat uczuć subtelnych... ono samo w sobie zmieni istotę już na zawsze... A zobaczyć można poprzez czucie i wyczucie poprzez subtelność, samego zachwytu i wzruszenia, lecz do tego potrzebna jest istocie ludzkiej większa wrażliwość i odczuwanie by wyczuć właśnie te subtelności... i idące za tym niuanse...

Wyglądanie inaczej, bycie niepełnosprawnym to próba nie tylko dla tej istoty ludzkiej, ale próba dla świata zewnętrznego(dla istot w jej otoczeniu) jak zareagują na osobę inną w wyglądzie, lub zachowaniu, czy świat dorósł by pojmować właściwie prawdziwe piękno, własny rozwój duchowy, wewnętrzne moce pozytywnego myślenia, wewnętrzny piękny obraz, czy ludzie są na ścieżce wiodącej do rozwoju cywilizacji czy już... do upadku.

Cóż zatem wiemy o świecie zwierząt i ich emocjach, kiedy zdominowaliśmy ten świat...? Kiedyś biały człowiek zdominował kontynenty i nawet własny gatunek niszczył (poprzez nieznajomość wglądu w samego siebie, współodczuwanie) podporządkował sobie osoby o czarnym kolorze skóry(istoty o innym kolorze skóry), które na owe czasy były uważane za nieludzi, a swoje błędne teorie na temat tych osób, biały człowiek uzasadniał nieumiejętnością czytania i pisania oraz obycia się, innością kulturową...
Jednak czy osobom o innym kolorze skóry wtedy ktoś dał szansę rozwoju... Pamiętamy przecież z historycznych przekazów jak trudny, długi i problemowy był sam proces zrozumienia przez białego człowieka osób innych w swoim wyglądzie, a jednak prawdziwych istot ludzkich.

Czy można porównywać zwierzęta do istot ludzkich, myślę że nie można bo może właśnie ich się obraża... takim porównaniem..., kto wie..., to nie oni nas zjadają, lecz to my ich zjadamy twierdząc jednocześnie o swojej ,,wartości i wyższości" nad zwierzętami. Jednak to oni potrafią przetrwać tu na Ziemi bez ubrań, środków komunikacji i technologii... nie my...

Cóż zatem wiemy my(!) o innych istotach na naszym globie jak tylko własne banalne truizmy stworzone poprzez naszą siatkę własnych przekonań i dogmatów intelektualnych. Co wiemy o świecie zwierząt, jeśli to my ich zdominowaliśmy, nie dając możliwości rozwoju. Tworząc przestrzeń na Ziemi pełną terroru strachu dla tych stworzeń... Dlatego porównywalnym odnośnikiem tu są dla mnie historie na pograniczu sf. o Jaszczurach Dawida Icke'a, ponieważ tacy właśnie my - jako ludzie jesteśmy ,,Jaszczurami" dla zwierząt...

Ktoś powie zwierzęta nie czują tak jak my, nie walczą z nami by być wolnymi, nie tworzą własnej kultury.
Odpowiem tak..., oni istnieją w przestrzeni zrodzonej ze strachu, istota na pewnym poziomie zdominowania przez strach (np. hitlerowskie obozy zagłady) staje się po pewnym czasie wyalienowana ,,autystyczna" zobojętniona, tępa emocjonalnie, żyje automatycznie, jest to ucieczka w wegetację, człowiek zastraszony i w końcu zobojętniały przestaje walczyć o swoje miejsce tu na ziemi, nie dba o ubiór, wygląd ani o swoje przetrwanie. Staje się zaszczuty jak... pies.
Tak też pisze o problemie dotykającym większość ludzi będących w obozach zagłady w swej książce ,,Rytm życia" profesor Antoni Kępiński, były więzień obozu zagłady. Nawiązałam do profesora Antoniego Kępińskiego nie bez znaczenia samego w sobie..., przypatrzmy się zatem bliżej naszym braciom zamieszkującym tę piękną w swej różnorodności zjawisk przyrodniczych planetę Ziemię... Zwierzęta znalazły swą niszę by przetrwać tu na ziemi, jednak jakim kosztem...

Nam sie wydaje, iż jesteśmy ludźmi cywilizowanymi, smakuje nam mięso, ładnie uzasadniliśmy spożywanie mięsa, stworzyliśmy religię, która akceptuje spożywanie mięsa, jednak w książce Wulfing von Rohr ,,Czego naprawdę nauczał Jezus" - książka ta porusza też temat Jezusa jako wegetarianina ,,... Zwyczaj noszenia wody ze studni znany był tylko wśród Esseńczyków, ci zaś byli rygorystycznymi wegetarianami. Ostatnia wieczerza odbyła się tedy w domu wegetariańskim, więc niepodobna nawet pomyśleć, by na stół tam podano jakąkolwiek potrawę mięsną. Wieczerza ta, zgodnie ze zwyczajem, składała się z cebuli, pomidorów, chleba i niedojrzałego wina...(...)" (Wulfing von Rohr, 1998, s.288-289).

Cóż zatem my wiemy o świecie zwierząt, jak tylko to co możemy ujrzeć poprzez siatkę swojego świata - matrix'a (w swoim własnym naznaczeniu pełnym samousprawiedliwienia) stworzoną dodatkowo przez naukowe dociekania... Świat naukowy posiada własną siatkę naznaczeń. Foucault (badacz w zakresie strukturalistycznej idei historii dotyczącej sposobu myślenia o tożsamości i podmiocie) idąc za Nitschem sądzi, iż nauka, wiedza powoduje dominację. Obarcza odpowiedzialnością za naznaczenie i stworzenie etykiet w takich dziedzinach jak nauki społeczne, kryminologia, psychologia, socjologia. Określa je jako te, które tworzą nowe typy osób, które właściwie dotąd nie istniały. Obarcza je za stworzenie nowych jednostek chorobowych poprzez nadanie im naznaczenia.
Odnosi się zatem wrażenie naznaczenia jak naznaczeni zostali ludzie w obozach zagłady...

Każde naznaczenie tworzy przepaść niezrozumienia poprzez wyalienowanie jednostki żyjącej ze wspólnego dobrostanu tego świata. Tworzy kategorie pozwalające na instrumentalne traktowanie jednostki naznaczonej...
Matrix'ów jest zatem wiele, odnośnie analogii jak baba w babie we wschodniej układance. Mało tego matrix'y się same przeformowują tworząc nowe odnośniki i mutacje jak w kalejdoskopie..., ponieważ każdy poszukuje potwierdzenia swojej własnej racji nawet w innym matrix'ie... tworząc tym samym nowe. Bo... stracić własną rację to tak jak stracić wewnętrzne oparcie... W którym matrix'ie my się znajdujemy i co może się nam wydawać wobec własnego pojmowania poprzez własną siatkę rzeczywistości utkaną poprzez ,,porządne" wychowanie i to co sami przyjęliśmy z zewnętrznego matrix'a... jako już... wydające się nam naszą ,,własnością" przekonania... ?

Pytanie pozostać może tylko bez odpowiedzi ponieważ trudno tu o punkt odniesienia w naszym świecie złożonym z wielokrotnie nakładających się jak w hologramie... wzajemnie siatek matrix'ów, światów i pod światów... Jedynie można szukać we własnym wnętrzu tej odpowiedzi, poprzez wydobycie własnego człowieczeństwa, własnej wrażliwości, zaakceptowanie wzruszenia, uczuć delikatnych i pełnych subtelności bez... wyrachowania i cynizmu, który zabija wewnętrzne aspekty istoty duchowej i ludzkiej.

Istota, która już od swojego urodzenia wie ,że służy jako danie przystosowuje się... do świata. To właściwie świat zewnętrzny narzuca jej siatkę doznań i wartości, z którą musi się uporać i ,,zaakceptować".... Świat ludzki jest tu dominantą, ale pomyślmy... na chwilę o innym wariancie jak to by było gdybyśmy, któregoś dnia obudzili się w świecie zdominowanym przez jakieś inne istoty, i to my nie mielibyśmy możliwości rozwoju wzrastania, czytania i pisania, ponieważ to ... nas ktoś by hodował na ubój. Nikt zatem z nami by nie rozmawiał od dzieciństwa ponieważ, jak ktoś taki jak my może się wypowiadać... Pewnie dodatkowo nasz wewnętrzny stres wzrósłby o stres związany z brakiem wsparcia od najbliższej rodziny. Zresztą te ,,wyższe w swoim mniemaniu" istoty posiadały by inną strukturę wymowy niż ludzka, inną siatkę matrix'a wobec tego jak mogliby w ogóle traktować nas jako partnerów w rozmowie, przecież to nie do pomyślenia by uczyli się języka istot niższego rzędu takich jak my.... Jak my obecnie angielskiego, lecz od siebie nawzajem jako wewnętrzny gatunek, ale ... pytanie czy dobrze my samych siebie do tej pory traktowaliśmy jako gatunek...?

Do niedawna jeszcze, bo ze sto lat temu, głucho-niewidomy był uważany przez potocznie ,,dobrze wychowane" istoty ludzkie za osobę niespełna rozumu, nie traktowano takiego człowieka poważnie, lecz lekceważąco... jako istotę drugiej kategorii... Przypisując istocie ludzkiej (naznaczonej przez doświadczenie losu) wiele naznaczeń (etykiet) , niby to kara boża ich dostąpiła lub coś innego.
Cóż... obecnie uważamy, iż możemy nawiązać nawet kontakt z kosmitami. Tak zaawansowana jest nasza cywilizacja w swoim egoizmie, że nawet nie wiemy kim jesteśmy sami i nie znamy własnej różnorodności... z trudem idzie się nam przestawić na myślenie w innym wymiarze i proporcji niż nasz własny punkt odniesienia, nasze jedynie słuszne racje... A paradygmatów czyli punktów odniesienia jest niezliczenie wiele... nawet tu na Ziemi, pomijam naszą Galaktykę, nie mówiąc o kosmosie... innych rzeczy...

To są tylko moje rozważania, nie namawiam do przyjęcia mojego toku myślowego, staram się przedstawić inny szerszy wariant postrzegania rzeczywistości, niż tylko to co człowiek widzi w swojej szarej codzienności jak pisze A. Mickiewicz ,,tępymi zakreśla oczy...".

Życie na tej pięknej Planecie to ciągły rozwój, wszystkiego w wielości
nieznanego jeszcze...

A czas... to chwila... w nieskończoności zawarta, ze złudzeń obdarta...
Przetransformowana...

I nic to człowieku te Twoje szarpanie o swoją rację nie warte... Tylko
miłość prawdziwa zostanie... jeśli pozwolisz... pozwól... proszę... Dziękuję za
miłość....

Elżbieta Beata Szczygielska, poetka, weganka, socjoterapeuta i nie tylko...

Świat bez drzew ?...

Natura planety Ziemi jest związana z ekologicznym systemem naczyń połączonych. No chyba, że nastąpi takie przesunięcie naszej Ziemi w systemie planetarnym, iż życie w postaci drzew, trawy i ziół nie będzie miało możliwości zaistnieć z powodu chłodu lub gorąca , czy innych trudnych warunków przystosowawczych.

Człowiek obecnie na tyle stał się chory wewnętrznie, wyprany z naturalnego intuicyjnie czy też moralnie, psychologicznie realnego sposobu myślenia, że sam sobie podcina gałąź, na której siedzi. My ludzie jednak nie damy rady przetrwać tu na tej planecie bez drzew, roślin leczniczych, żywności roślinnej. To jest fakt, czy nam się on podoba czy nie, chyba, że na koniec ekologicznej apokalipsy zaczniemy sami siebie zjadać racjonalnie likwidując więzienia, jednocześnie w tajemniczy sposób będą powstawać fabryki taniej kiełbasy...

Człowiek potrafi wszystko racjonalnie przystosować i zastosować, tudzież skomercjalizować... niestety, ale wtedy tylko odwleczemy w czasie naszą samozagładę jako gatunku ludzkiego. Jest jednak w człowieku coś na podobieństwo pierwiastka samoniszczącego, coś na podobieństwo tkanki nowotworowej, która uaktywnia wszystko co złe zawarte w mechanizmie socjo-polityczno-psychologicznym układzie zdarzeń na wielu obszarach i wymiarach czasoprzestrzennych (czyli historycznie i pokoleniowo). Pitagoras pochwalał życie bez mięsa jako przykład wysokoetycznej postawy człowieka, jego naturalnej moralności. Niestety znam osobiście wykształcone osoby, które w wyrafinowany sposób potrafią bardzo logicznie uzasadnić jedzenie mięsa jako bardzo zdrowe, ignorując fakt, że w przedziwny i bardzo tajemniczy sposób ich dziecko choruje, nie wiadomo od czego tam wirus, a tu zaparcie, ciągle jest chorowite, pomimo dbania by zawsze było dobrze odżywione (mięsko codziennie).

Narzeka się na zdemoralizowanie, ale skąd się ono bierze? Nawet etycy zachodzą w głowę pisząc naukowe traktaty. Czy przeintelektualizowany słowotok pomoże nam odzyskać zdrowie? Kto wierzy jeszcze w dietę Kwaśniewskiego? Ci co już nie żyją od niej?

Właśnie ścięto drzewo koło mojego miejsca zamieszkania i doprawdy nie jestem w humorze, dlatego napisałam ,,co mi siedzi na wątrobie". Jest takie powiedzenie "nie ścina się drzewa na którym się siedzi". Ludzkość ścięła wiele drzew. Jeśli matka, czy ojciec nie nauczy swojego dziecka pewnego rodzaju wrażliwości i czucia wobec przyrody, niech nie liczy, że stanie się cud i będzie wrażliwy na krzywdę i będzie potrafił współczuć. Co prawda, czasami cuda się zdarzają... pojedynczo. Współczucie to czucie, w wyniku tego poczucie nienaruszalności czyjegoś organizmu.


autorka tekstu: Elżbieta Beata Szczygielska, poetka, pedagog pracy, socjoterapeuta, doradca zawodowy, weganka
tel. 694 383 641

Cywilizacja cierpienia, "wieki wciąż ciemne?" - moje refleksje

Nasza cywilizacja jest nasączona cierpieniem i umartwianiem bez sensu. Jak gdyby istoty ludzkie uzależniły się od cierpienia, iż nie widzą ,że istnieją w kręgu własnego napędzającego się wzajemnie cierpienia bez granic (analogia do wojen i obozów zagłady).

Tu nasuwa mi się dodatkowe skojarzenie do kobiety bitej przez męża i jednocześnie godzącej się na taki toksyczny układ, co dla wielu osób patrzących na to z zewnątrz jest chorą sytuacją ( lecz dla tej kobiety, jest to jej wewnętrzny świat, którego nikt nie rozumie...).

Lecz są różne rodzaje przemocy i uzależnień. Przemoc psychiczna, seksualna, oraz uzależnienie od toksycznego środowiska może przybierać różne rozmiary.
Można być uzależnionym od toksycznego sposobu myślenia i tego nawet nie dostrzegać. Nie dostrzegać tego z powodu , że - większość tak robi, lub ,że takie są lub były czasy i na akceptację zła dozwalają… lub dozwalały. Czasy jednak nie dozwalały, lecz ludzie.

Bo cóż to jest to zło, kiedy sam człowiek został uwikłany pokoleniowo i utwierdzony w swoim postępowaniu, że jednak czyni dobro, że należy do społeczności która myśli, że czyni dobro, chociaż nie koniecznie w rzeczywistości tak się dzieje?
Odróżnianie zła od dobra jest bardzo trudne zwłaszcza dla osób uzależnionych od pewnego sposobu myślenia i postępowania, pokoleniowo. Dlatego należałoby spojrzeć na to z zewnątrz… z dystansu czasu i przestrzeni.

Zabijanie i torturowanie było akceptowane społecznie w historii naszej kultury europejskiej. Akceptowane co nie znaczy było dobrem nawet na tamte czasy. Usprawiedliwianie cierpienia jest sprytnym wybiegiem, czasami samowybielaniem, lub zagubieniem, lecz prawdziwa czystość mieszka w duszy… nie w stereotypach i dogmatach.
Relatywizm jest czasami niebezpieczny gdy użyje się go do maskowania czyjegoś cierpienia, lub ulegnie pozytywnym wartościom zawartym w relatywizmie.
Człowiek w odróżnieniu od zwierząt jest istotą używającą własnego intelektu, a czasami wręcz nadużywającą…

Zetknęłam się z takim tokiem myślenia, że… ,,cierpienie jest potrzebne by się człowiek rozwijał” – wewnętrznie, duchowo, nie godzę się z takim myśleniem.
Cierpienie nie potrafi rozwijać. Jeśli kogoś cierpienie rozwinęło to jest to człowiek, który miał wewnętrzne zapasy energii psychicznej oraz duchowej i to pomogło mu przetrwać, lecz to zwykle dotyczy pojedynczych jednostek.
Nawet takiemu człowiekowi zostaje pewna rysa i ból, z którym co jakiś czas może się zmagać. Może to być na zewnątrz niewidoczne, lecz pamięć zostaje.

Niepotrzebnie sam proces rozwijania się, udoskonalania istoty ludzkiej, jest łączony z cierpieniem.

Z cierpieniem klientów zmaga się wielu terapeutów i czasami jedynie pozostaje terapeucie zamiana cierpienia na doświadczenie życiowe, które osoba cierpiąca może wziąć jako wartość doświadczania rzeczywistości, lecz nie jako zatrzymanie się w samym doszukiwaniu się pozytywnych wartości w traumie (przykrych zdarzeniach), na zasadzie ,,przyłożę ci to będziesz lepiej chodził…”, lub ,,bił bo kochał". Akceptacja przemocy, tworzy nowe rodzaje przemocy. Doświadczenie życiowe, doświadczanie trudnej rzeczywistości w toku i procesie życia, nie powinno być mylone i tożsame z egzaltacją, wywyższaniem samej istoty cierpienia. Może to prowadzić do akceptacji samokarania..., odkształceń postrzegania rzeczywistości w wyniku cierpienia, do znieczulicy i obojetności.

Nasza cywilizacja jest nasączona gloryfikacją cierpienia, wszędzie się doszukujemy jakiś pięknych atrybutów w samym cierpieniu, przykładem jest absurdalne cierpienie z miłości…, jest to absurd, ponieważ jeśli jest miłość to nie może być cierpienia, staliśmy się wręcz uzależnieni jak wyżej wymieniona bita kobieta od swojego męża.
Nie dostrzegamy najczęściej własnego zniewolenia, uzależnienia od akceptacji cierpienia w naszym życiu. Akceptujemy cierpienie jako wartość użyteczną, choć nie jest to żadna wartość. Osobiście nie akceptuję zabijania zwierząt i ich cierpienia dla wartości smakowych, czyli usprawiedliwiania czynnikiem koniecznym - jako spożywanie mięsa.

Obecne czasy są daleko lepsze jeśli chodzi o ochronę istoty ludzkiej przed cierpieniem, lecz nadal dopiero wychodzimy z "wieków ciemnych". Wychodzenie nie jest pewnikiem, że wyjdziemy…
Na świecie nadal istnieją kultury, w których dozwolone są ,,społecznie” tortury i katowanie własnej żony, a nieletni (dzieci) zapędzani są do służby wojskowej czy pracy ponad ich siły.
Jesteśmy jak sąsiadka nadal... (wyżej wymienionej) bitej kobiety, która się cieszy, że mąż jej nie bije ,a sama nie dostrzega ,że jest chytrze manipulowana i wykorzystywana przez męża… w inny sposób.

Uczymy się co to jest dobro, a co zło bardzo powoli i trochę ,,ślamazarnie” ponieważ w tej samej sekundzie ktoś cierpi, a my egzaltujemy zło do rangi potrzebnej wartości, by człowiek się ,,rozwinął” lub ,,najadł”, zwykle jednak człowiek się nie rozwija, a wchodzi w depresję lub dopuszcza się czynów przestępczych z rozpaczy, lub odchodzi…
Dlatego uważam ,że zło samo w sobie nie jest potrzebne do własnego rozwoju, udoskonalania istoty ludzkiej.
Człowiek, który cierpi na depresję w wyniku przeżyć traumatycznych, poprzez te cierpienia może zaniechać planów, które miał zrealizować, zrezygnować z okazji stworzenia czegoś dla siebie i innych.
Człowiek, który cierpi i lęka się, może się wycofać z realizacji korzystnych zamierzeń i planów nie tylko dla niego lecz i dla innych, co zamyka rozwój prawdopodobnie innym, w jego otoczeniu lub społeczności, w której przebywa. Tworzy się brak nadziei i stany zniechęcenia do podjęcia działań.

Cierpienie tworzy lawinę, która jak w dominie lub reakcji łańcuchowej tworzy energię niszczącą zwykle, po której pokolenia powstają z popiołów i odgrzebywana jest pamięć jedynie na poziomie duchowym, ponieważ energia niszcząca zmarnowała wszystkie wartości psychiczne i materialne, geny, dorobek nieznanych nam ludzi i cywilizacji… a obecna pozostałość może być jedynie zniekształconymi genami i… ,,dopatrywaniem się zniekształceń dokonanych przez kosmitów”, a nie przez nas samych jako ludzi.
Ludzie nie chcą brać odpowiedzialności za swoje czyny, wolą zwalać winę na kosmitów lub inne tajemnicze ,,demony”. Chociaż nie neguję istnienia, kosmitów czy bytowania kosmicznych cywilizacji w kosmicznej zagadce wszechświata.

Budowanie od nowa i oraz upatrywanie w samym cierpieniu potrzebnej wartości, nie jest rozwiązaniem i tworzeniem doskonalszych genów. Cierpienie, akceptacja zła jako potrzebnej wartości może być przyczyną tworzenia się ,,tkanek nowotworowych” w ciele i społeczeństwie, ponieważ niby jest to potrzebne dla naszego rozwoju… a jeśli jest to…
Dlatego nadzieja, pozytywne nastawianie do rzeczywistości dla mnie są tak drogocenne, akceptacja ciepłych sympatycznych relacji międzyludzkich, to - wartości nieprzemijające, dające szansę na wyjście z ,,wieków ciemnych”.

Elżbieta Beata Szczygielska, obecnie weganka, poetka itd…